Kazania/rozważania między innymi na nowennę nieustanną

WIELKA TAJEMNICA WIARY!

Hasło obecnego Roku duszpasterskiego skłania, zaprasza i przynagla, by jeszcze bardziej zbliżyć się do najwspanialszego daru, jaki zostawił nam Chrystus.

Zapewne ten czas będzie obfitował w różne pomoce służące ożywieniu nie tyle naszego rozumienia Eucharystii, ile naszej miłości do Jezusa w niej obecnego.

Jednym ze sposobów na to jest adoracja.

Poniższe rozważania, napisane z myślą o nabożeństwie nowenny nieustannej, mogą posłużyć jako skromna pomoc w tym względzie. 

Można je wykorzystać jako cykl kazań na wspomnianym nabożeństwie, do osobistej refleksji lub przy innej okazji.

Między liniami tych rozważań, zawarte jest wielkie pragnienie, zachęta, a nawet błaganie: 

IDŹMY DO JEZUSA!, 

który czeka na nas w tabernakulum, w wystawionej monstrancji; szukajmy kaplic i kościołów, gdzie odbywa się adoracja Najświętszego Sakramentu. 

Jako kapłani otwierajmy kościoły i sami dawajmy pierwszy przykład przebywania u stóp Pana.

Jako wierni świeccy, szukajmy każdej okazji, by trwać na tej modlitwie, choćby przez sekundę każdego dnia.

Św. Alfons Maria Liguorii, założyciel Redemptorystów, wielki czciciel Jezusa Eucharystycznego mówił:

Cała świętość i doskonałość duszy polega na umiłowaniu Jezusa Chrystusa, naszego Boga, naszego najwyższego Dobra i naszego Odkupiciela. Ta miłość zespala i podtrzymuje wszystkie cnoty, czyniąc człowieka doskonałym.

Gdzie możemy tej miłości się uczyć i ją rozwijać, jeśli nie u samego Chrystusa, poprzez trwanie na adoracji?

Niech adoracja stanie się naszą umiłowaną formą modlitwy.

I. Czym jest Adoracja? Jest zanurzeniem w MIŁOŚĆ!

Z Ewangelii według świętego Łukasza 12, 22-31:

Potem rzekł do swoich uczniów: «Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki! Któż z was przy całej swej trosce może choćby chwilę dołożyć do wieku swego życia? Jeśli więc nawet drobnej rzeczy uczynić nie możecie, to czemu zbytnio troszczycie się o inne?

Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary!

I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie.

Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane.

Domy pełne ciepła, serdeczności, miłości – przyciągają. Chce się w nich przebywać. I chodzi tu zarówno o domowników, jak i gości. Jeśli ktoś w takim domu doświadczył powyższych przeżyć, teraz będzie chciał być częstym gościem, a nawet stałym mieszkańcem takiego domu.

Podobnie z Chrystusem w Najświętszym Sakramencie. Jeśli doświadczymy na Mszy świętej miłości, jakiej Jezus nam udziela, to już nam nie wystarczy samo bycie na Mszy świętej. Będziemy chcieli przedłużać ten czas, będziemy chcieli po prostu być w obecności Jezusa, aby On napełniał nas sobą, aby Jego miłość nas ogarniała. Byśmy w Jego Miłości mogli się zanurzyć.

Jeśli Eucharystię przeżywamy jako obdarowanie miłością, to tej miłości będzie nam ciągle za mało. Taka jest zresztą natura prawdziwej miłości: nie ma granic!

Dlatego chcę trwać na adoracji, aby ta miłość jeszcze bardziej mnie przepełniała i obejmowała.

W jednej z parafii miała miejsce taka sytuacja:

Jeden z ministrantów zakochał się w dziewczynie. Ona zresztą w nim też. Była to taka dziecięca pierwsza miłość. Oboje byli pobożni i prawie codziennie byli w kościele na Mszy św. Pochodzili z dwóch różnych wiosek i kościół był dla nich okazją do spotkania. On jeździł rowerem do kościoła i ona również. Ich miłość objawiała się między innymi przez to, że po zakończonej Mszy św. razem odjeżdżali spod kościoła. 

Najpierw było to do pierwszego rozgałęzienia, gdzie ich drogi się rozchodziły. Po jakimś czasie było to już dalej, bo tamto dawało za mało możliwości przebywania razem. I po jakimś czasie ta ich wspólna trasa jeszcze bardziej się wydłużyła, aż w końcu zaczął odprowadzać ją pod sam dom.

Po prostu zakochani chcą być ze sobą jak najdłużej, możliwie zawsze.

Czymś takim może i powinna być adoracja Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Zresztą sam Pan Jezus daje nam przykład. Ewangelie często wspominają, że oddalał się na miejsca pustynne i nawet całe noce spędzał na modlitwie do Ojca. On, który od Ojca wyszedł, szukał nieustannie okazji do przebywania z Nim. Nawet to, że stał się człowiekiem, dla naszego zbawienia przyszedł na ziemię, nie było przeszkodą, a tym bardziej wymówką, by nie przebywać z Ojcem.

To powinien być dla nas najbardziej przekonujący argument, by podjąć czy też kontynuować adorację: ponieważ Jezus „adorował” swego Ojca, tak samo my winniśmy adorować Jezusa, który przynosi nam miłość, chce nas nią obdarowywać. 

Kiedy odkryjemy jak wspaniały jest to dar, wtedy nie będziemy mogli żyć bez Mszy św., ale również bez adoracji.

Ona też będzie jeszcze bardziej tę miłość umacniać i rozpalać.

I niech tak się stanie!

Amen.

Modlitwa:

Panie, 

niech Twoja MIŁOŚĆ 

mną wstrząśnie,

przepali mnie.

Niech rozpali moją miłość ku Tobie.

Amen. 

II. Czym jest Adoracja? Jest ciężką pracą!

Z Ewangelii według świętego Marka 6, 45-51:

Zaraz też przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzali Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie.

Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się!».

I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.

Przy kościele, w którym odbywała się adoracja Najświętszego Sakramentu, prowadzone były poważne prace remontowe. Używany był ciężki sprzęt budowlany, m.in. młoty pneumatyczne. Ktoś adorujący Pana Jezusa w tym czasie doświadczał ogromnych trudności spowodowanych hałasem, który wywoływały te narzędzia, co prowadziło do absolutnej niemożności skupienia się na modlitwie. Jednak po pewnym czasie ta osoba zrozumiała, że może to być obraz samej adoracji, która jest ciężką pracą podejmowaną przez tego, kto adoruje, jak i Pana Jezusa, który jest adorowany. 

Człowiek, który marzy o pięknym domu, decyduje się na trud budowy. Nieważne wtedy stają się wszelkiego rodzaju wyrzeczenia, zmęczenie, pot, wydatki. Liczy się tylko jedno: będę miał dom. 

W tym celu trzeba podjąć ciężką, mozolną pracę.

Podobnie jeśli człowiek decyduje się na życie z Panem Bogiem, ale już poważnie. Nie: bo tak zostałem wychowany, ale na zasadzie dogłębnego wyboru. To również wiąże się z trudem. 

Jednym ze sposobów takiego kształtowania swojej relacji z Panem Bogiem jest właśnie adoracja Najświętszego Sakramentu. Kto chociaż raz zdecydował się na taką formę modlitwy, wie jak jest ona trudna, że jest to ciężka praca. Szczególnie w początkowym okresie.

Jej trud polega najpierw na pokonaniu własnych słabości i zniechęcenia. Jakiej pracy potrzebujemy, by przebić się przez znak Chleba, by zobaczyć w nim samego Chrystusa. Jaki wysiłek jest konieczny, by pokonać zmęczenie, zniechęcenie, lenistwo, by trwać przed i z! Jezusem w Najświętszym Sakramencie.

Dalej ta praca prowadzi do właściwego uporządkowania swego życia. 

To zaś polega na tym, że całe nasze życie zaczynamy przeżywać w odniesieniu do Pana Boga. Wielu bowiem ma problem z tym, że pracę, odpoczynek, różne zajęcia składające się na codzienne życie, przeżywają jakby poza Panem Bogiem. Dopiero modlitwa, Msza św. są uważane za coś, co mogę „dać” Panu Bogu.

A właśnie potrzeba czegoś innego. Starać się na wszystko spojrzeć z perspektywy Bożej. I w tym pomaga nam adoracja. To zatrzymanie się przed Jezusem eucharystycznym, jest okazją do popatrzenia na siebie z innego punktu widzenia. Zobaczenia siebie na nowo; zobaczenia, że cokolwiek robię, mogę i powinienem czynić razem z Jezusem.

Adoracja będzie więc w tym układzie zobaczeniem tego, co za mną, a równocześnie spojrzeniem w przyszłość. Jednak będzie to już oddane Temu, który jest Panem czasu i historii. 

Praca, jaką mamy do wykonania na adoracji, to nic innego, jak uporządkowanie swego życia, ustawienie wartości w należytym porządku, może nawet wyrzucenia czegoś, by nie było balastem.

Potrzeba więc zdobyć się na trud adorowania Jezusa. Wtedy ten wysiłek nie pójdzie na marne. Gdy Jezusowi wszystko oddamy, gdy z Nim będziemy omawiać, konsultować wszystkie nasze sprawy, On nimi właściwie pokieruje.

Zauważyć też należy, że ciężką pracę na adoracji podejmuje sam Chrystus. On stara się przebić do naszego serca, aby przyciągać nas do siebie. On to serce porusza, przemienia. A chyba zdajemy sobie sprawę, jak utrudniamy Mu to zadanie! Adoracja pozwala nam więc zrozumieć wysiłek Pana Boga wobec nas, aby przekonać nas do miłości.

Podejmijmy więc ten trud, a przyniesie bogate owoce w naszym życiu. 

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

Zanurz mnie w swoim miłosierdziu,

Napełnij mnie miłosierdziem,

Uzdolnij do rozdawania miłosierdzia.

Amen.

III. Czym jest Adoracja? Jest najlepszą cząstką!

Z Ewangelii według świętego Łukasza 10, 38-42:

W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług.

Przystąpiła więc do Niego i rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».

A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. 

Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».

Każdego dnia jesteśmy bombardowani najlepszymi, najwspanialszymi, najcudowniejszymi ofertami. Kupując ten a nie inny towar, wyjeżdżając na te, a nie na inne wczasy, wybierając taką a nie inną polisę, będziesz naprawdę szczęśliwy, osiągniesz sukces, będziesz kimś!

Każdego dnia dajemy się pewnie też takim ofertom omamić i może coraz bardziej w to wierzymy. Może być również i tak, że stracimy poczucie własnej wartości, dojdziemy do wniosku, że jesteśmy do niczego, bo nie mamy tego, co oferuje nam świat.

Jakże w takim galimatiasie się odnaleźć?

Jest na to sposób!

Adoracja Jezusa, który skrywa się dla nas w kawałku chleba.

On nie jest jak natarczywa, hałaśliwa, zniewalająca reklama. On jest cichy i pokorny sercem. Jest jak dziecko, wyciągające swe rączki, aby ktoś je przytulił. Jeśli zniewala to tylko swoją ogromną miłością.

Dlatego idąc na adorację, „poświęcając” Jezusowi „swój” czas, wybieramy to co naprawdę najlepsze.

Człowiek goniący za szczęściem, zapracowuje się na śmierć i dochodzi do wniosku, że szczęście, za którym gonił, jest ciągle poza jego zasięgiem. Rozczarowanie!

Rzucenie się w wir pracy: praca, praca, praca! Na nic nie mam czasu, muszę pracować, aby zarobić na rodzinę, aby moim dzieciom było lepiej. Ktoś dwoi się i troi, jednak ani on, ani jego dzieci nie znajdują tego, czego szukali.

Porażka!

Można tak wyliczać długo.

To jednak zamiast nas załamywać, powinno pobudzać do pomyślenia, że w inny sposób trzeba szukać tego, co najważniejsze i najlepsze. 

Jeśli świat to nie dzieło przypadku, ale zaplanowany i stworzony przez Pana Boga dar dla człowieka, to tylko wtedy, gdy człowiek zacznie patrzeć na świat, na swoje życie z Bożej perspektywy zobaczy, co tak naprawdę się liczy i jakimi sposobami można to osiągnąć. Potrzebujemy więc takich chwil, dłuższych, krótszych, które pozwolą nam zatrzymać się u stóp Pana i wsłuchać się w Jego głos. 

Słuchając Jezusa, patrząc na swoje życie z Jego punktu widzenia, odnajdę to życie na nowo, zobaczę w nim prawdziwe skarby oraz to, jak je zdobyć.

Moje życie przestanie być gonitwą, jakimś maniakalnym, bezkrytycznym rzucaniem się na wszystko, ale będzie mądrym wybieraniem tego, co najlepsze.

Któż z nas tego nie pragnie?!

Dlatego idźmy do Jezusa, siadajmy u Jego stóp, a wtedy najlepsza cząstka stanie się naszym udziałem.

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

W codziennym zabieganiu

Chcę siąść u Twoich stóp,

I napawać się

Twoją obecnością.

Amen.

IV. Czym jest Adoracja? Jest patrzeniem!

Z Ewangelii według świętego Łukasza 10, 21-24:

W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić».

Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli».

W jednym z polskich filmów opowiadających o ludziach żyjących na Górnym Śląsku na początku XX wieku, jest taka scena, gdy dwóch pijaczków w knajpie zakłada się o to, kto dłużej będzie wpatrywał się bez mrugnięcia okiem w świecącą żarówkę. Siadają więc przy stole, żarówka jest na wysokości ich oczu i zaczynają. Po dłuższej chwili jeden z nich, zamyka oczy i je przeciera. Światło spowodowało ból jego oczu. Drugi natomiast siedzi wytrwale z otwartymi szeroko oczyma. Wszyscy są pełni zdumienia, oklaskują jego wygraną, a on dalej patrzy w żarówkę. Jednak po pewnej chwili ktoś rusza przed jego oczami ręką – sprawdza czy on w ogóle widzi. Okazało się, że wygrał, ale stracił wzrok. Światło wypaliło mu oczy.

Jakże inaczej jest z adoracją Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Jest ona patrzeniem, ale jakże innym niż to filmowe.

Najpierw chce patrzeć na nas sam Jezus. Ktoś kto kocha chce widzieć ukochaną osobę. Bólem dla kochającego jest niemożność widzenia tego, kogo się kocha. Tego bólu doświadcza również Pan Bóg. Przypomnijmy sobie, jak szukał człowieka w raju.

Również teraz został z nami w Eucharystii, aby cieszyć się naszym widokiem. Gdy Mu na to nie pozwalamy, jak bardzo musi boleć Go serce?!

Dlatego chce patrzeć na nas. Wypatruje nas z tabernakulum, a jeszcze bardziej z wystawionej do adoracji Hostii. 

Wejdźmy w pole Jego widzenia!

Adoracja jest też naszym patrzeniem na Jezusa. I tu ludzie doświadczają bólu, gdy chcą adorować Najświętszy Sakrament, a jest On zamknięty w tabernakulum. Jakże wielu cieszy się, gdy mogą patrzeć na Jezusa.

W czasie adoracji warto po prostu wpatrywać się w Jezusa. Tu nie musimy się bać, że to nam zaszkodzi, że stracimy wzrok. Wręcz przeciwnie: zaczniemy coraz więcej i lepiej widzieć. Zobaczymy jak wielka jest miłość naszego Zbawiciela. Jak wielka Jego tęsknota za nami. Jak wielkie pragnienie przebywania z tymi, których ukochał od zawsze i na zawsze.

Adoracja jako patrzenie jest też po to, byśmy lepiej poznali siebie samych. Jest to jak stanięcie przed lustrem. Może nieraz chcemy wpatrywać się w jakieś czarodziejskie lustereczko, by ono powiedziało nam, że jesteśmy najwspanialsi na świecie.

Prawda jednak jest taka, że to Eucharystia jest najbardziej potrzebnym nam lustrem, w którym możemy zobaczyć całą prawdę o sobie. Ta prawda zaś to nic innego jak to, że Jezus nie zostawił nas sierotami, ale pozostał z nami w kawałku chleba, aż do skończenia świata. On idzie z nami przez życie, nawet gdy ono przebiega przez najciemniejsze doliny. Na miłość Bożą możemy liczyć nawet, gdy przez grzech odchodzimy od Pana Boga, chowamy się, za przykładem pierwszych ludzi, po swoich krzakach. On nie przestaje nas szukać.

Gdy wpatrujemy się w najczystszą miłość, wtedy możemy zobaczyć najmniejszą skazę na sobie, najmniejszy grzech. Ta prawda o naszej grzeszności, jest początkiem naszego wyzwolenia z grzechu, którego dokonuje Jezus.

I jeszcze jeden kierunek patrzenia: nasi bliźni. Dzięki wpatrywaniu się w Jezusa zyskuję nowe oczy, nowe spojrzenie na swoich bliźnich. Nawet na tych, na których po ludzku już nie mogę patrzeć. Uzdrowienie moich oczu – to dokonuje się na tej wyjątkowej modlitwie.

Jakże więc potrzebujemy czasu, w którym możemy patrzeć na Jezusa, kiedy On może patrzeć na nas i kiedy na nowo możemy zobaczyć naszych bliźnich. Dlatego szukajmy okazji do adoracji i nie żałujmy na nią czasu.

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

Ty nieustannie patrzysz na mnie,

Wypatrujesz mnie zwłaszcza,

gdy schodzę na manowce życia.

Uzdrów moje oczy,

bym na nowo widział Ciebie,

siebie i moich bliźnich.

Amen.

V. Czym jest Adoracja? Jest słuchaniem!

Z Ewangelii według świętego Marka 4, 11-12:

Jezus rzekł do swoich uczniów:

«Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego,

dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach,
aby patrzyli oczami, a nie widzieli,
słuchali uszami, a nie rozumieli,
żeby się nie nawrócili 

i nie była im wydana
tajemnica».

W jednym z kościołów trwała całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu. Ludzie przychodzili, modlili się, wychodzili. Pojawiła się również młoda matka z dzieckiem w wózku. Ustawiła wózek obok ławki, w której sama usiadła. Wyjęła z torebki Pismo Święte. Otworzyła i zaczęła w ciszy czytać. Po krótkim fragmencie podniosła wzrok i zaczęła wpatrywać się w monstrancję. Słuchała! Słuchała, co Jezus chce jej powiedzieć. 

Słuchała czytając słowo Boże. 

A dziecko? Dziecko spokojnie spało w wózeczku.

Seminarium Redemptorystów w Tuchowie jest przytulone do kościoła, w którym tronuje Matka Boża Tuchowska. Klerycy często do Niej zachodzą, by szukać pomocy i wsparcia w podejmowaniu życia zakonnego. Ale również idą do kościoła, by w bocznej kaplicy, w której odbywa się całodniowa adoracja Najświętszego Sakramentu, słuchać Bożego głosu. Zazwyczaj przychodzą tam z Pismem Świętym. Czytają je, rozważają, podkreślają w nim to, co jakoś bardziej wydaje się skierowane do nich. W taki sposób nasłuchują, czego Pan Jezus od nich oczekuje, do czego ich zaprasza.

Adoracja to bardzo dobry, jeśli nie najlepszy sposób, by nauczyć się naprawdę słuchać i słyszeć głos Pana Boga. Dlaczego to jest tak ważne?

Zauważmy, że Jezus jest samym Słowem, które Ojciec posyła na świat, posyła do nas ludzi, do mnie. Jezus-Słowo przychodzi, by oznajmić mi najważniejsze sprawy, bym poznał prawdziwego Boga. Skoro tak, to czy ja chcę słuchać tego Słowa, czy szukam okazji do zasłuchania, choćby w czasie adoracji?

To jest nam ogromnie potrzebne, ponieważ żyjemy w straszliwym zamęcie, hałasie tego świata. To sprawia, że tracimy orientację, nie wiemy już co jest dobre, a co złe. By się odnaleźć, by powrócić na właściwy kurs życia potrzebujemy sprawdzonego Przewodnika, którego głosu należy słuchać.

Oto sens adoracji! 

Na adoracji również Jezus chce słuchać nas. On po to został z nami, byśmy mieli do kogo iść z naszymi problemami i troskami.

Pewna kobieta, udręczona przez męża pijaka, by znaleźć siłę do niesienia swego krzyża, chodziła do kaplicy wieczystej adoracji. Tam niewiele mówiła, tylko płakała. Jak sama mówi: wypłakała morze łez. To była jej modlitwa. To było jej mówienie Jezusowi o swoich problemach. 

Za każdym razem odchodziła z poczuciem, że nie jest sama na swej krzyżowej drodze.

Jezus chce nas słuchać, chce słyszeć melodię naszego głosu. Jest Przyjacielem, który już się cieszy, gdy nawet z daleka usłyszy głos swego przyjaciela. 

Jaką radością jest dla Niego, gdy my, Jego przyjaciele, przechodząc obok kaplicy, kościoła, w których jest adoracja, wejdziemy choćby na chwilę, choćby po to, by pozdrowić naszego najlepszego Przyjaciela, którym jest Jezus.

Dźwięk naszych pozdrowień, skierowanych do Niego, będzie powodem Jego ogromnej radości i poczucia, że nie jest nam obojętny.

Szukajmy więc okazji do zasłuchania się w słowo Boże. Ale również starajmy się zaspokoić Jezusową tęsknotę za naszym głosem.

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

Mów do mnie,

bo sługa Twój słucha.

Amen.

VI. Czym jest Adoracja? Jest obdarowaniem i przyjmowaniem!

Z Ewangelii według św. Łukasza 2, 41-50:

Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go.

Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Zwykliśmy uważać, że gdy idziemy do kościoła, na adorację, gdy klękamy do modlitwy, to podarowujemy Panu Bogu nasz czas. Czujemy się wtedy może wielkimi dobrodziejami Pana Boga.

Jednak musimy sobie uświadomić, że jest całkowicie odwrotnie. To Pan Bóg nam podarował czas. On daje nam czas życia i czas na wszystkie sprawy, jakie dzieją się w naszym życiu. 

Czas jest darem Pana Boga dla nas!

Skoro tak, to również czas jaki spędzamy na adoracji jest nam podarowany, jest wyjątkowym prezentem Pana Jezusa.

Pewna osoba adorująca Jezusa w Eucharystii każdego tygodnia przez dwie nocne godziny mówi tak:

Jaka jestem szczęśliwa! Mimo że pora jest bardzo wczesna, przed nią długi dzień pracy po nieprzespanej nocy, biegnie do tramwaju rozpromieniona i powtarza: „Co to są dwie godziny nocnej adoracji, jak to szybko mija, co to są dwie godziny?!” Zanurzona w miłości Boga, nie czuje upływu czasu. Adoracja Jezusa w Hostii rodzi w jej sercu radość, pokój, wdzięczność i poczucie spełnienia, które nie przeminą wraz z pojawieniem się trudnych doświadczeń. Jest szczęśliwa, bo spotyka się z Miłością.

Oto konkretne doświadczenie obdarowania czasem. Jakże inaczej wtedy traktuje się kolejne godziny dnia. 

Jeśli odkryjemy ten sekret: adoracja to obdarowanie nas przez Pana Boga czasem, wtedy będziemy pragnęli jak najdłużej trwać na tej modlitwie, by jak najwięcej tego cennego, bezcennego daru stało się naszym udziałem.

Ileż razy mówimy: chwileczkę, muszę pomyśleć!

Ta prosta sytuacja pokazuje nam, jak potrzebujemy czasu, aby w swoim życiu nie popełnić choćby błędu. Takiego czasu na zastanowienie potrzebuje lekarz, aby recepta, jaką wypisze pacjentowi, przyniosła rzeczywistą poprawę stanu zdrowia. Czasu na przemyślenie potrzebuje inżynier, polityk, przedsiębiorca…

Czas potrzebny jest każdemu z nas. Gdy zobaczymy, że jest on darem Pana Boga dla nas, zaczniemy inaczej, lepiej z niego korzystać. Nie będziemy marnować czasu na byle co. Nie będziemy go przepuszczać między palcami, nie pozwolimy sobie na lenistwo.

Warto w tym miejscu przypomnieć sobie słowa Prymasa Tysiąclecia, kardynała Stefana Wyszyńskiego:

Jedni mówią: czas to pieniądz! A ja wam mówię: Czas to miłość!

W tym kluczu czas spędzony na adoracji jest wyrazem naszej miłości wobec Pana Boga. Tak jak On wyraża nam swoją miłość podarowując nam czas, tak samo my możemy i powinniśmy obdarowywać Pana Boga „naszym” czasem.

Niedawno w Polsce weszły nowe przepisy dotyczące ruchu drogowego. Odnoszą się one do tzw. korytarza życia. Chodzi o to, że kierowcy są w ten sposób zobowiązani do takiego ustawienia swych samochodów na drodze w przypadku, gdy znajdą się w korku, aby swobodnie mogła przejechać między nimi karetka pogotowia, spiesząca, by ratować życie ludzi poszkodowanych w wypadku. Chodzi bowiem o cenną każdą sekundę, która może przyczynić się do tego, że ktoś otrzyma na czas potrzebną pomoc.

My też potrzebujemy takiego korytarza życia, ale mamy go tworzyć dla Jezusa. Nasze życie zagracone grzechem, marnowanym czasem, nieustannym pośpiechem itp., jest po prostu zagrożone. Nie mając czasu, tracimy go na tak wiele niepotrzebnych, a nawet szkodzących nam rzeczy. Przez to nie mamy go na najważniejszą sprawę: nasze zbawienie! Nie mamy, nie stwarzamy sobie czasu na środki służące naszemu zbawieniu. Chrystus chce nas ratować, ale musi mieć do nas dostęp, musi mieć czas, by do nas dotrzeć. 

Idąc na adorację „stwarzamy sobie” czas, aby to życie uporządkować, by nic nam nie groziło.

Pozwalajmy więc Jezusowi docierać do nas. I otwierajmy swoje serca na Jego „sygnał alarmowy”, którym wzywa nas, abyśmy do Niego przychodzili i przyjmowali wspaniały dar czasu. Gdy przyjmiemy od Niego czas, On wtedy właściwie poukłada wszystko inne w naszym życiu.

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

Dziękuję Ci za ten wielki DAR:

Czas, który mi dajesz.

Przyjmij też ten mój skromny dar:

Czas, jaki pragnę Tobie ofiarować.

Amen.

VII. Czym jest Adoracja? Jest mówieniem!

Z Ewangelii według świętego Łukasza 11, 2-4:

Jezus rzekł do swoich uczniów:

«Kiedy się modlicie, mówcie:
Ojcze, niech się święci Twoje imię;
niech przyjdzie Twoje królestwo!
Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień
i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini;
i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie».

Osoba, która kocha, pragnie osobie kochanej mówić najpiękniejsze słowa. Są to wyznania miłości, przywiązania, oddania; to jak ta osoba jest jej droga, jak wiele dla niej znaczy. Wypowiada różnego rodzaju pochwały, komplementy itp.

I chyba Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie jest Tym, komu z naszej strony takie słowa również, a może tym bardziej, się należą. Dlatego cała Tradycja chrześcijańska pełna jest wspaniałych modlitw, w których człowiek wierzący pragnie wypowiedzieć Bogu, w którego wierzy, całą swoją miłość. Co więcej, sam Pan Bóg daje nam gotowe wzory takich modlitw, choćby w postaci psalmów, które powstały pod natchnieniem Ducha Świętego, aby człowiek wiedział jak i co może i powinien powiedzieć Panu Bogu.

Św. siostra Faustyna Kowalska mówiła:

Stwórco mój i Panie, Twoja dobroć ośmieliła mnie mówić z Tobą – miłosierdzie Twoje sprawia to, że znika pomiędzy nami przepaść, która dzieli Stwórcę od stworzenia. Rozmawiać z Tobą o Panie, to rozkosz dla mojego serca, w Tobie znajduję wszystko, czego serce moje zapragnąć może. Tu światło Twoje oświeca mój umysł i czyni go zdolnym do coraz głębszego poznawania Ciebie. Tu na serce moje spływają łask strumienie, tu dusza moja czerpie życie wiekuiste. Amen. (Dz 1692)

Siostra Faustyna odkrywa przed nami płaszczyznę, na jakiej człowiek może w ogóle mówić do Pana Boga: jest nią dobroć i miłość Boża. Ją objawia nam Jezus przez swą cichą obecność w Najświętszym Sakramencie. On, który tu pozostaje jakby „milczący”, chce przez to nas zachęcić do mówienia. 

On chce nas słuchać!

Jednak mając na uwadze Jego miłość i dobroć, nie można nie zacząć swego mówienia od uwielbienia. I znowu św. Faustyna daje nam przykład takiego zwracania się do Pana:

Uwielbiam Cię Stwórco i Panie, utajony w Najświętszym Sakramencie. Uwielbiam Cię za wszystkie dzieła rąk Twoich, w których mi się ukazuje tyle mądrości, dobroci i miłosierdzia, o Panie, rozsiałeś tyle piękna na ziemi, a ono mi mówi o piękności Twojej, choć są tylko słabym odbiciem Ciebie, Niepojęta Piękności. Choć ukryłeś i utaiłeś piękność Swoją, oko moje oświecone wiarą dosięga Ciebie i dusza moja poznaje Stwórcę swego, najwyższe swe dobro i serce moje całe tonie w modlitwie uwielbienia. (Dz 1692)

W naszym mówieniu do Pana Jezusa nie może zabraknąć dziękczynienia. Tego uczy nas Msza św., która jest samym dziękczynieniem, najlepszym dziękczynieniem, jakie człowiek tu na ziemi może złożyć swemu Bogu. A takiej postawy uczy nas Chrystus.

Dlatego adoracja powinna być okazją, aby sięgać do modlitw mszalnych i korzystając z nich, uczyć się dziękczynienia wobec Pana Boga.

Człowiek, stając wobec Najświętszego Boga, dostrzega swoją grzeszność i niegodność. To z kolei powinno pobudzać go do przepraszania, przebłagania. Gdzie jak gdzie, ale przed Najświętszym Sakramentem jest najlepsze miejsce na wyrażenie Panu Bogu swego żalu z powodu własnych i cudzych grzechów. Mamy tu okazję, by uczynić to może nie tyle słowami, ile po prostu serdecznymi łzami.

Gdy pomyślimy o swoich ograniczeniach, o tym, jak marne są nasze siły choćby wobec codziennych obowiązków i wyzwań, to adoracja stwarza nam możliwość, by prosić Pana Jezusa o potrzebne łaski, abyśmy mogli jak najlepiej wypełniać nasze życiowe powołanie. To okazja, aby również wstawiać się za naszymi bliźnimi i mówić Jezusowi o ich potrzebach.

Jezus mówi do nas: 

Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. 

Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą (Mt 7,7-11).

Zachęceni przez Chrystusa szukajmy okazji, by opowiadać Mu o swoim i naszych bliźnich życiu, aby On je przemieniał i upodabniał do swego.

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

Tak wiele chciałbym Ci powiedzieć,

ale ufam, że Ty wszystko wiesz.

Ty wiesz, że Cię kocham!

Amen.

VIII. Czym jest Adoracja? Jest odpoczynkiem!

Z Ewangelii według świętego Marka 6, 30-32:

Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: «Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco!». Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne, osobno.

Praca zawodowa, obowiązki domowe, stres, pośpiech, gonitwa za dobrami tego świata, różne inne przyczyny sprawiają, że czujemy się często bardzo zmęczeni, a nawet przemęczeni. To, co nas nieraz trzyma jeszcze na nogach to perspektywa weekendu, urlopu, jakiegoś wyjazdu. To okazja, by choćby minimalnie odpocząć. Jednak po chwili znowu zmęczenie wraca i nie pozwala nam w pełni rozwinąć skrzydeł.

A może jest sposób na to, by w tym codziennym zmęczeniu znaleźć prawdziwy odpoczynek?

Jest! Jest taki sposób! A daje nam go sam Chrystus w Najświętszym Sakramencie.

Jan Paweł II daje takie świadectwo o sobie:

Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13, 25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca. Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim «sztuką modlitwy», jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? 

Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie! (EE 25)

Tu mamy więc, jakże mocną zachętę, byśmy czynili to samo i odkrywali w adoracji Najświętszego Sakramentu okazję do najlepszego odpoczynku, który staje się nabieraniem sił do jeszcze gorliwszego i piękniejszego życia.

Taki odpoczynek to chyba przede wszystkim odkrywanie sensu podejmowanych obowiązków. Człowiek, który zdaje sobie sprawę z tego, dlaczego i w jakim celu przyjmuje na siebie takie czy inne obowiązki, będzie je spełniał z oddaniem i radością. Co więcej będzie to czynił w duchu służby, którego przejmie od samego Chrystusa.

To właśnie w ciszy adoracyjnej można z właściwego punktu widzenia spojrzeć na swoje życie. Życie, które niejednokrotnie przypomina drogę krzyżową, widziane oczami samego Chrystusa, staje się miejscem i czasem wydawania siebie dla innych, tak jak uczynił to Jezus. Wtedy największe nawet trudy, zmagania nie będą w stanie nas załamać, odebrać nam siły i chęć życia, ale wręcz odwrotnie: będzie to nabieranie sił do stawania się darem dla innych.

Tym co najbardziej człowieka może zmęczyć, to brak poczucia, że ktoś moją miłość przyjmuje. Jakże wiele osób w takiej sytuacji się załamuje i poddaje. 

Przychodząc natomiast do Jezusa, patrząc na Niego, który mimo iż tak często nawet na adoracji pozostaje opuszczony, można się uczyć, że prawdziwa miłość to nie tyle branie, oczekiwanie na miłość, ale przede wszystkim wydawanie siebie aż do końca, aż do ostatniej kropli krwi.

Odpoczynek, jaki oferuje nam Jezus na adoracji i z którego możemy skorzystać, to również okazja, aby zobaczyć kto i co jest najważniejsze w naszym życiu. Może nasze zmęczenie bierze się stąd, że oddajemy swe siły czemuś, co nas po prostu chce pochłonąć i wyssać z nas życie. Natomiast Jezus, postawiony w centrum życia, to życie porządkuje i co więcej daje nam odpowiedni zapas sił. Odchodzimy od Niego naprawdę zregenerowani, zrewitalizowani.

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak korzystać z tego duchowego SPA, pójść za radą Jezusa i przy Nim nieco odpocząć.

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

Gdzież, jeśli nie w Tobie

Znajdę najlepsze miejsce i sposób

Na prawdziwy odpoczynek?

IX. Czym jest Adoracja? Jest przemianą!

Z Ewangelii według świętego Mateusza 5, 13-16:

Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.

Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.

Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

Patrzymy na ten świat. Obserwujemy go chociażby poprzez wiadomości z różnych źródeł. I może dziwimy się, może nawet jesteśmy przerażeni jego stanem. Tak źle, jak obecnie jeszcze nie było! Ileż razy jesteśmy skłonni tak właśnie mówić w odniesieniu do świata, w którym przyszło nam żyć.

Oczywiście nosimy w sobie pragnienie zmiany tej rzeczywistości. Mamy marzenia o idealnym świecie.

Niektórzy, chcąc go zmieniać, chwytają za broń, by niszczyć zło. Inni idą w politykę, aby na tej drodze dokonywać zmiany świata. I są nawet skłonni wierzyć, że to właśnie oni mają najlepszą receptę na szczęście każdego człowieka i całego świata. 

Te wysiłki jednak, jak pokazuje historia, nie tylko nie przynoszą trwałych, spodziewanych owoców, ale nawet przyczyniają się do pogorszenia sytuacji.

Gdzie zatem szukać skutecznej pomocy?

Św. Jan Paweł II mówił tak:

Całe zło świata może być pokonane poprzez ogromną moc adoracji eucharystycznej.

W tych słowach zawarta jest Boża ekonomia zbawienia, która opiera się na zasadzie: zło dobrem zwyciężaj. Pan Bóg uczy nas, że tam, gdzie wzmógł się grzech, jeszcze bardziej rozlała się łaska (por. Rz 5, 20). 

My idąc za przykładem samego Chrystusa, chcemy przyczyniać się do zmiany świata właśnie przez podejmowanie adoracji Najświętszego Sakramentu.

Ta zmiana zacznie się przede wszystkim od nas samych. I na to warto zwrócić sobie uwagę: idąc do Jezusa, mam iść z pragnieniem, by On zmieniał przede wszystkim mnie. To ja mam się zmieniać jako pierwszy. Nie mogę iść na adorację, by mówić Jezusowi, jacy źli są moi bliscy. Przypomnijmy sobie faryzeusza i celnika, którzy przyszli na modlitwę do świątyni (Łk 18, 9-14). To celnik, bijący się w piersi w ogromnym i szczerym żalu za swoje grzechy odszedł usprawiedliwiony, przemieniony. To jest nauka dla nas: chcemy zmiany świata, trzeba ją zacząć od uznania swej grzeszności i powierzenia się Miłosierdziu Zbawiciela.

Św. Augustyn mówił:

Dajcie mi modlące się matki, a uratuję świat!

On wiedział co mówi. Sam został uratowany dzięki wytrwałej modlitwie swojej matki, która 18 lat walczyła o jego nawrócenie.

Nie zmienimy świata karabinem! Nie zrobimy tego ślęcząc godzinami przed telewizorem i oglądając kolejne wiadomości, by potem tylko i wyłącznie narzekać albo komentować z pozycji wszystko wiedzącego. 

Możemy naprawdę zmienić świat, gdy będziemy trwać na adoracji!

Ta zmiana będzie widoczna chociażby przez to, że wyciszy się nasze serce, zaufamy jeszcze bardziej Panu Bogu, Jemu pozwolimy kierować losami świata i człowieka. 

Dlatego idźmy do Jezusa i trwajmy przy Nim! 

Ta zmiana będzie dostrzegalna przez innych, bo zaczniemy „pachnieć” Jezusem. Gdy przebywamy z kimś i to bardzo blisko i długo, jego zapach przechodzi na nas. Ktoś inny łatwo może wtedy nas rozpoznać.

Gdy będziemy przebywać z Jezusem, Jego woń będziemy roznosić po całym świecie, będziemy innym, samą naszą obecnością i postawą, przemienioną na adoracji, mówić o Jezusie i do Niego ich prowadzić.

A wtedy i oni zaczną się zmieniać.

Pragniemy, by ten świat stawał się lepszy?

Rozbudźmy w sobie pragnienie adoracji i od razu przystąpmy do niej!

Amen.

Modlitwa:

Panie Jezu!

Obym myślał, jak Ty,

Obym czuł, jak Ty,

Obym działał, jak Ty,

Obym kochał, jak Ty,

Obym coraz bardziej do Ciebie się upodabniał.

Amen.