PORADNIA RODZINNA

Poradnia Rodzinna przy naszej parafii prowadzi spotkania:
• z narzeczonymi, przygotowującymi się do małżeństwa
• z małżonkami
• młodzieżą gimnazjalną i ponadgimnazjalną oraz:
• kursy przedmałżeńskie
• rekolekcje dla narzeczonych połączone z katechizacją przedmałżeńską
• rekolekcje dla małżonków

ZAPRASZAMY WSZYSTKICH MAŁŻONKÓW I MŁODYCH RODZICÓW ORAZ NARZECZONYCH I MŁODZIEŻ, pragnących zmienić lub udoskonalić swój styl życia w zgodzie z prawem Bożym i w zgodzie z naturą, której nauka oparta jest na dokumentach Magisterium Kościoła.

PORADNIĘ PROWADZI:
mgr Grażyna Karaś

    • Absolwentka Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie – Nauki o Rodzinie
    • Specjalizacja – poradnictwo i mediacje
    • Doradca życia rodzinnego
    • Mediator w sprawach rodzinnych, nieletnich i cywilnych
    • Instruktor i nauczyciel Naturalnych Metod Rozpoznawania Płodności
Zalety i korzyści dla małżonków płynące ze znajomości rytmu płodności w stosowaniu naturalnych metod planowania rodziny:

RELIGIA

żyjąc w zgodzie z naturą, szanują prawo Boże naturalne, zyskują spokój sumienia, gdyż prowadząc życie małżeńskie zgodne z nauką Kościoła, mogą żyć w łasce uświęcającej,

RELIGIA

mogą czuć się współpracownikami Boga w przekazywaniu życia, ufając Jego planom, nie rozdzielają podwójnej funkcji aktu małżeńskiego, jakim jest jedność i prokreacja.

MIŁOŚĆ

mogą obdarzać się miłością wyrażoną przez niezakłócony niczym akt seksualny, sami wybierają czas współżycia w zależności od tego, czy planują poczęcie dziecka, mogą oddawać się sobie bezwarunkowo,

MIŁOŚĆ

bez zastrzeżeń akceptować swoją męskość i kobiecość, razem z płodnością, umieją docenić wartość i atrakcyjność aktu seksualnego przez lata trwania małżeństwa; jest to znak miłości, na który czekają i który przez to staje się dla nich ważny.

PŁODNOŚĆ

mogą wyznaczyć optymalny czas na poczęcie dziecka, mogą dokładnie ustalić czas niepłodności w celu odłożenia poczęcia dziecka, jako rodzice mogą dbać o swoje dziecko od samego poczęcia,

PŁODNOŚĆ

a nawet przygotować się do tego specjalnie, traktują swoje dzieci jak osoby, na których życie mają wpływ, przez to wykluczają możliwość przerwania tego życia, nie odczuwają lęku przed swoim dzieckiem, które mogą i pragną począć.

ZDROWIE

dbają o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, mogą korzystać z metody w cyklach nieregularnych, mogą korzystać z fizjologicznej niepłodności poporodowej

ZDROWIE

i w okresie premenopauzy, mogą wcześnie zauważyć i leczyć nieprawidłowości w funkcjonowaniu układu rozrodczego kobiety, mają możliwość szybkiego i prostego sposobu rozpoznania ciąży, wykluczają lęk przed ciążą.

EKONOMIA

naturalne metody planowania rodziny nie wymagają nakładów finansowych,

EKONOMIA

nie są trudne w stosowaniu, odznaczają się wysokim stopniem skuteczności.

Ważne informacje:

Czynna w każdy poniedziałek
od godz. 17.00 do 19.00.

• I poniedziałek – 1. spotkanie, kurs NMRP wg metody prof. Rötzera
• II poniedziałek – 2. spotkanie
• III poniedziałek – 3. spotkanie

Dzień skupienia dla narzeczonych – w każdą trzecią niedzielę miesiąca: o godz. 9.00 Msza św., następnie spotkania w sali parafialnej (wejście przez furtę klasztorną).

Historia

Poradnia Rodzinna w Tuchowie powstała dla obu parafii, kiedy proboszczem był o. Władysław Witkowski, redemptorysta. Brak jest dokładnej daty, kiedy poradnia zaczęła funkcjonować, ale na pewno był to rok 1968. Potrzebę założenia takiej poradni zaczęto odczuwać już w 1965 roku, ale droga do realizacji tego pragnienia była trudna. Pierwszą wzmiankę o tym zanotował kronikarz w grudniu 1965 roku: „Zgodnie ze wskazaniami Soboru, na kazusach… omawiano dwa z najbardziej aktualnych zagadnień: zagadnienie liturgiczne, które referował o. Zalewski i metody regulacji urodzeń, które omawiali o. Rogowski i o. Franciszek, kapucyn z Warszawy, obaj spece w tej materii (T. IX, s. 213)”.

Za tą notatką pojawiają się następne: 3. 01. 1966 roku kronikarz pisał: „…odwiedził nas o. Franciszek, kapucyn z Warszawy, znany autor broszurki „ABC pożycia małżeńskiego” i specjalista w zagadnieniu regulacji urodzin. Wygłosił nam referat – owoc swych długoletnich studiów i doświadczeń…, wykład jasny i praktyczny,
a tak potrzebny misjonarzom i spowiednikom. Ogólnie wykład się podobał i zdaje się, że wszyscy przyjęli jego wniosek: że tego trudnego zagadnienia nie da się rozwiązać ani na ambonie, ani w konfesjonale, należy osoby zainteresowane odesłać do osoby odpowiednio szkolonej, przez władze duchowne aprobowaną (poradnia małżeńska) T. IX, s. 215’’.

„W dniu 3 maja 1966 roku odbyło się w klasztorze zebranie, którego celem było utworzenie poradni w Tuchowie. Impreza wspólna dla obu parafii tuchowskich. Zaproszono p. NN z Przemyśla, przybył także ks. Dychtoń z Tarnowa oraz ok. 30 osób zaproszonych imiennie. Ks. Dychtoń odprawił dla nich w oratorium Mszę św., a potem pani doktor aż do 13.00 miała referat instrukcyjny o tym bardzo palącym zagadnieniu, którego konkretnym owocem ma być poradnia (T. IX, s. 221)’’.

„W 1967 roku, o. Witkowski, ówczesny proboszcz sprawę posuwa do przodu, 25 czerwca 1967 r. sprowadza specjalistę z Wrocławia, w związku z projektowaną poradnią rodzinną (T. IX, s. 264). Udało mu się zdobyć dwie instruktorki: p. Kazimierę Skrobot i p. Władysławę Kańkę, które podjęły się procesu poznawania zagadnień związanych z małżeństwem i rodziną, dojeżdżając do Tarnowa na szkolenie.

W początkach swojej pracy poradnia nastawiona była na małżeństwa, dopiero potem pomyślano o młodzieży i zaczęto organizować kursy dla narzeczonych. Początki, jak zwykle, były trudne, ludzie nie bardzo czuli potrzebę korzystania z poradni i jak podaje kronikarz „chyba krępowali się przychodzić”.

W 1974 roku ówczesny proboszcz o. Stanisław Stańczyk pisał: „W kancelarii parafialnej jest czynna w każdą środę poradnia życia rodzinnego. Istnieje również mała biblioteczka o tej tematyce. W poradni dyżurują na zmiany panie: Wojtanowska Wiesława, Skrobot Kazimiera i Przęczek Zofia (Kronika parafialna 1974).

O. proboszcz Kazimierz Plebanek w styczniu 1976 roku podaje, że do grona dyżurujących pań dołączyła p. Maria Adamczyk.

Od września 1976 roku w poradni organizowane są Dni Skupienia dla Narzeczonych, które odbywają się w każdą III niedzielę miesiąca. A oto program Dnia Skupienia w tamtym czasie:

1. Konferencja kapłana

2. Konferencja kapłana i ewentualnie przeźrocza o tematyce małżeńskiej

3. Konferencja osoby świeckiej

4. Msza św. z homilią (osobno w kaplicy)

5. Rozdanie zaświadczeń.

Rozpoczęcie spotkania punktualnie o godzinie 10.00 – zakończenie około godziny 15.00.

Z kronik parafialnych wynika, że zanim powstała Poradnia Rodzinna przy klasztorze Ojców Redemptorystów, to wcześniej, bo już w 1960 roku, organizowane były kursy przedmałżeńskie dla młodzieży z parafii św. Jakuba i parafii NNMP, przygotowujące młodzież do małżeństwa. Przez dwa miesiące: maj i czerwiec młodzież przygotowywała się do małżeństwa, w liczbie około 250 osób.

Natomiast kronika parafialna z 1976 roku podaje, że kurs przedmałżeński dla obu parafii rozpoczął się 17 listopada i trwał do 9 lutego. Spotkania odbywały się w każdą niedzielę, z przerwą na Boże Narodzenie. Tematy konferencji, których było 21, obejmowały różnoraką tematykę życia małżeńskiego i rodzinnego.

Oprócz wymienionych już osób w poradni rodzinnej dyżury pełniły: Zakrzewska Maria, Madejska Maria, Kloch Teresa, Wantuch Dagmara.

Warto przeczytać

Naturalne Planowanie Rodziny czy…

Wśród owoców, które dojrzewają,
gdy prawo Boże jest gorliwie przestrzegane,
niezwykle cenny jest ten,
że sami małżonkowie często pragną podzielić się
z innymi wynikami swoich doświadczeń.
Dzięki temu w szerokich ramach powołania świeckich
znajdzie się nowa i niezwykle doniosła forma apostolatu,
w której równi usługują równym.
Wtedy bowiem sami małżonkowie podejmują
zadania apostolskie, względem małżonków,
pełniąc rolę ich przewodników.
Wśród tylu form chrześcijańskiego apostolatu
ta wydaje się obecnie najpotrzebniejsza.(HV 26)

Współczesny człowiek żyje w niespokojnym i burzliwym, często zakłamanym świecie ulotnego szczęścia, otoczony ofertami nietrwałych przyjemności. Sam coraz częściej staje w bezradności i zagubieniu, zwłaszcza w osobistych relacjach z drugim człowiekiem, często drogim i bardzo bliskim.
Człowiek ma do dyspozycji liczne źródła, z których może czerpać informacje na interesujące go „życiowe” tematy, do których niewątpliwie należą tematy związane z najszerzej rozumianą sferą seksualności. Wszyscy wiemy, że najczęściej korzystamy z łatwo dostępnych przekazów medialnych i pod ich wpływem nierzadko kształtujemy opinie i poglądy na interesujące nas tematy. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że środki masowej komunikacji przedstawiają Naturalne Planowanie Rodziny ( NPR ) w sposób wypaczony lub tego tematu nie podejmują. Gdyby przeanalizować treść przekazów firmowanych przez media, można by znaleźć niejeden dowód na to, że Naturalne Metody Planowania Rodziny
( NMPR ) nie należą do uznawanych przez te współczesne media za „nowoczesne”, a w rezultacie nie należą do szczególnie promowanych. Zarówno w popularnych mediach, jak i w potocznym myśleniu funkcjonuje cały szereg stereotypów odnoszących się do Naturalnych Metod Planowania Rodziny. Nazywane są one kalendarzykiem małżeńskim czy naturalną antykoncepcją, naturalnymi metodami zapobiegania ciąży lub bardziej ironicznie – „watykańską ruletką”.
Dlatego zwolennicy naturalnych metod podejmują próby upowszechnienia wiedzy o nich, starając się ją przekazywać w sposób rzetelny i pełny. Należy podkreślić, że liczba osób zaangażowanych w nauczanie Naturalnych Metod Planowania Rodziny jest niewystarczająca, a jakość nauczania też niejednokrotnie pozostawia wiele do życzenia. Nauka tych metod najczęściej prowadzona jest w Poradniach Rodzinnych znajdujących się przy parafii. Osoby legitymujące się dyplomem nauczyciela Naturalnych Metod Planowania Rodziny ( NMPR ) bardzo często pełnią również rolę doradców rodzinnych, służąc zarówno dobru indywidualnemu, jak i dobru rodziny. W zakres ich działalności wchodzi nie tylko nauczanie metod rozpoznawania płodności, ale również cała sfera kontaktów pomocniczych ukierunkowanych na wspomaganie małżonków w radzeniu sobie z sytuacjami kryzysowymi, konfliktowymi, a czasami umiejętnym wysłuchaniu osób korzystających z pomocy Poradni Rodzinnej. Należy spodziewać się, że osoby zgłaszające się po informację dotyczącą sfery seksualnej mogą ujawnić przy okazji wiele innych problemów, które w mniejszym lub większym stopniu destabilizują ich życie małżeńskie i rodzinne. Liczyć się trzeba z tym, że są to tendencje wzrostowe i przybierające na sile.
Liczne badania oraz doświadczenia z pracy z narzeczonymi i małżonkami potwierdzają, że osoby udające się na spotkanie do Poradni Rodzinnej oczekują od osoby prowadzącej poradnię konkretnej, kompetentnej i wszechstronnej wiedzy z zakresu rodziny i małżeństwa. Małżonkowie, którzy stosują NMPR, w większości są przekonani, że są one najlepszym i jedynym moralnie zdrowym sposobem planowania rodziny. Mają oni też świadomość wymagań stawianych przez naturalne metody, takich jak: samodyscyplina, samokontrola, systematyczność. Ale nie rezygnują z nich, lecz skutecznie je stosują, deklarując przy tym, że zachęciliby jeszcze inne małżeństwa, by zainteresowały się takim stylem życia. Małżeństwa, które stosują lub pragną stosować Naturalne Metody Planowania Rodziny, mają możliwość skorzystania z bardzo precyzyjnej dziś wiedzy na temat cyklu płodności kobiety, aby praktykować odpowiedzialne rodzicielstwo w swoim małżeństwie, które zapewnia im komfort życia w zgodzie z prawem naturalnym i moralnym.
Kościół katolicki otacza wielką troską małżonków i rodzinę, dlatego
w Parafialnych Poradniach Rodzinnych przekazuje się jego naukę, dotyczącą życia rodzinnego i małżeńskiego. Zwraca się uwagę na odpowiedzialne rodzicielstwo
w oparciu o nauczanie Magisterium Kościoła, uczy się Naturalnych Metod Planowania Rodziny. Dziś, kiedy mamy do czynienia z kryzysem rodziny, kiedy świat promuje cywilizację śmierci, w Poradniach Rodzinnych głoszona jest cywilizacja miłości i życia.
Kościół katolicki stoi na straży tych wartości i konsekwentnie je głosi, pragnąc doprowadzić człowieka na wyżyny miłości. Prawdziwa miłość małżeńska musi być pielęgnowana na wielu płaszczyznach wspólnego życia małżonków. Jedną z podstawowych płaszczyzn jest podmiotowe traktowanie współmałżonka, które w sposób szczególny zaznacza się w akceptacji jego płodności i seksualności. Płodność w małżeństwie jest płodnością wspólną i wymaga zainteresowania ze strony obojga partnerów, wiedzą o tym małżonkowie, którzy stosują NMPR, którzy podchodzą w sposób odpowiedzialny do swojej płodności, prezentując dojrzałą miłość, umacniającą się i trwającą mimo upływu lat i różnych problemów życiowych.
Dziś obserwujemy nowy trend, który wyraża się zwrotem ku naturalnemu planowaniu rodziny, a zmniejszonym zainteresowaniem się środkami antykoncepcyjnymi, szczególnie środkami farmakologicznymi, które w obecnych czasach są tak bardzo promowane. Małżonkowie, którzy stosują NMPR, mają świadomość korzyści, jakie one niosą. Ekologia stosowania tych metod nie niszczy własnej płodności, a wręcz pomaga we wczesnym wykrywaniu niektórych chorób. Zdrowie fizyczne jest cenioną wartością, respektowaną przez naturalne planowanie rodziny, gdyż nie ma ingerencji żadnymi środkami farmakologicznymi w organizm i małżonkowie mają tego świadomość. Dziś powszechnie wiadomo, że wiele małżeństw ma problemy z poczęciem dziecka, a właśnie kształtowanie świadomości płodności może dopomóc małżeństwom borykających się z tym problemem. Wielu małżonków, którzy wybrali życie w zgodzie z naturą, zdaje sobie sprawę z tego, że stosowanie naturalnych metod może uchronić je przed poronieniem, co potwierdzają liczne badania oraz fachowa literatura. Jak widać, z naturalnym planowaniem rodziny wiąże się imponująca lista zagadnień, stanowiących dla wielu małżonków istotne wartości.
To do Was, drodzy małżonkowie, należy wybór, a my w Poradniach Rodzinnych służymy Wam naszą pomocą. Serdecznie zapraszamy!

Grażyna Karaś

Międzynarodowa konferencja szkoleniowo-naukowa w Lublinie – NaProTechnology

NaProTechnology, czyli Naturalna Technologia Prokreacyjna jest w stanie pomóc małżonkom, którzy borykają się z licznymi problemami uniemożliwiającymi im doczekanie się potomstwa.
W Lublinie w dniach 12-13 września 2009 r. odbyła się konferencja o NaProTechnologii, w której miałam możliwość uczestniczyć. Podczas tej konferencji wybitni lekarze ze Stanów Zjednoczonych i Irlandii, specjalizujący się w tej dziedzinie medycyny, mieli możliwość przedstawienia swoich badań, osiągnięć w leczeniu męskiej niepłodności,
w leczeniu nawykowych poronień, endometriozy, laparoskopii bliskiego kontaktu.
Prof. Tomasz Hilgers, współtwórca NaProTechnologii, dyrektor amerykańskiego Instytutu Papieża Pawła VI, ginekolog-położnik, specjalista mikrochirurgii, mówił, że w tej młodej, rozwijającej się prężnie dziedzinie medycyny człowieka traktuje się w sposób holistyczny i że należy pamiętać, że żadna metoda nie daje gwarancji powodzenia. Wszyscy prelegenci podkreślali, że kluczem powodzenia leczenia oprócz wymaganych bardzo wysokich kwalifikacji jest CIERPLIWOŚĆ!. Wszyscy zgodnie podkreślali, że NaProTechnologia jest znacznie tańszą i skuteczniejszą metodą leczenia niepłodności niż metody sztucznego wspomagania rozrodczości – in vitro.
NaProTechnologia dziś może pochwalić się statystykami pokazującymi, że można tą metodą pomóc wielu małżonkom, którym nic nie dały próby in vitro. Pary po nieudanym in vitro mają 20-30% szans na naturalne poczęcie dziecka, podkreślał dr Boyl z Irlandii.
Podstawą NaProTechnologii jest system Modelu Creightona, który jest wystandaryzowany i opiera się na zapisie w kartach obserwacji cyklu miesiączkowego, dotyczący krwawienia, wydzieliny śluzowej i dni suchych. Współtwórczyni Modelu Creightona – Susan Hilgers poinformowała, że w NaProTechnologii kobieta musi zapisywać swoje obserwacje i dzięki nim może dużo więcej dowiedzieć się o swojej płodności. Model Creightona służy małżonkom, którzy pragną poczęcia dziecka, jak również pragną odłożyć poczęcie, służy w wykrywaniu nieprawidłowości w organizmie kobiety – mówiła Susan.
Prof. T. Hilgers podkreślił, że NaProTechnologia z powodzeniem leczy nawracające poronienia u około 80% pacjentek. Powiedział również, podając przykłady, że najczęstszymi przyczynami poronień samoistnych, które można stwierdzić i leczyć, zanim nastąpi poronienie, są: włóknomięśniaki, zrosty macicy, zapalenie endometrium, endometrioza, niedobór witaminy B12, niedoczynność tarczycy. Prof. T. Hilgers wskazał, że w chwili obecnej prężnie rozwija się NaProTechnologia chirurgiczna, która jest specjalistyczną chirurgią ginekologiczną, a jej głównym celem jest rekonstrukcja narządów miednicy: macicy, jajników, jajowodów. Chirurgia ta wymaga doskonałej techniki chirurgicznej, tak aby nie indukować większych zrostów pooperacyjnych, a wręcz je wyeliminować, nazwał ją mianem chirurgii plastycznej miednicy. Obecnie bardzo duży nacisk jest kładziony na laparoskopię chirurgiczną. Profesor pokazał zebranym różne przypadki endometriozy – od zmian głębokich po przykłady zapaleń, które można zlokalizować podczas badania laparoskopowego pod dużym powiększeniem obrazu.
Dr Mark Stegman ginekolog-położnik, praktykujący chirurgię NaProTechnology, pokazał krótkie filmy pokazujące przebieg operacji przy użyciu laparoskopu. Natomiast
dr Boyle powiedział, że w ośrodku, w którym kieruje, udało się pomóc ponad 150 parom po wielokrotnych niepowodzeniach związanych z in vitro. Podkreślił, że słabe wyniki analizy nasienia nie przekreślają szans na poczęcie dziecka. Leczenie polega na określeniu koncentracji plemników, ruchliwości, morfologii, a potem podawaniu antybiotyków i ustaleniu warunków, które musi spełnić mężczyzna: rzucić palenie papierosów, zminimalizować picie alkoholu, wyeliminować kofeinę oraz ograniczyć stres; osiągnięcia są wielkie, powiedział dr Boyle.
NaProTechnologia odpowiada katolickiej wizji człowieka, która nawiązuje do słów Pisma Świętego: ”Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, uświęciłem cię” – powiedział prof. T. Hilgers. Ta nowa dziedzina medycyny nie krzywdzi człowieka, stawia diagnozę i precyzyjnie dopasowuje leczenie do zdiagnozowanego problemu. Jest to także metoda, która nie wywołuje konfliktów etycznych i moralnych u lekarzy i małżonków, którzy ją stosują.
NaProTechnologia to kultura życia!
In vitro tworzy życie, niszcząc je – to kultura śmierci!
Grażyna Karaś

PROBLEM NIEPŁODNOŚCI MAŁŻONKÓW I NIE TYLKO…

Jak podają statystyki, co piąta para małżonków boryka się z problemem niepłodności. Dlaczego tak dużo? Nikt nie wie, bo medycznie da się uzasadnić tylko kilka procent przypadków, a to oznacza, że wiele par nigdy nie uzyska odpowiedzi na ciągle stawiane sobie pytanie: „Dlaczego nam się nie udało?”
Małżonkowie, borykający się z tym problemem, często zaczynają kwestionować swoją wartość, zastanawiają się nad sobą, nad swoim postępowaniem. Dogłębnie analizują swoją relację z małżonkiem, z Bogiem, zadając sobie niejednokrotnie pytanie: „Może zrobiłem coś złego i Bóg ukarał mnie niepłodnością?” Ten psychologiczny proces narusza sens małżeństwa, człowiek coraz bardziej zamyka się w sobie i coraz mocniej wierzy w to, że skazany jest na bezdzietność. Dziś wiemy, że takie myślenie, zamykanie się w sobie, samooskarżanie działa niszcząco i stwarza niebezpieczeństwo realnej bezdzietności. Małżeństwo tak myślące przez lata, żyjące w takim przeświadczeniu – zaczyna być bezdzietne naprawdę i nie może począć dziecka.
W takich przypadkach medycyna ma niewiele do powiedzenia, jest bezsilna. Małżonkowie przychodzący do poradni opisują siebie jako „idealne małżeństwa”, które nie mają w zasadzie większych problemów, poza jednym-, któremu na imię bezdzietność. Właściwie ich życie kręci się wokół tego tematu. Weszli oni w pewien psychologiczny schemat, przestali się sobą interesować, ich więź uległa rozluźnieniu, ale łączy ich wspólny cel: mieć dzieci. Wielki ból niepłodności zmienił ich sposób myślenia. Dzieci przestały być celem samym w sobie, a stały się środkiem uśmierzającym ból.
Zdarza się coraz częściej, że małżonkowie mający problemy z niepłodnością decydują się na adopcję dziecka, ale by mogli podjąć się adopcji, najpierw muszą przejść odpowiedni kurs, a często przebyć drogę przez uzdrowienie duchowe. Dzięki uzdrowieniu duchowemu może nastąpić uzdrowienie mechanizmu płodności i następuje biologiczne poczęcie. Czasem zdarza się, że adopcja dziecka „odblokowuje” małżonków i naprawdę dochodzi do poczęcia.
Jednak nie wszyscy małżonkowie decydują się na adopcję, wiele par decyduje się na in vitro, czyli zapłodnienie na szkle. Trzeba jednak podkreślić, że skuteczność in vitro jest bardzo niska i że jest to sztuczne zapłodnienie poza organizmem matki. W trakcie in vitro dochodzi do niszczenia ludzkich embrionów. Metoda ta oddziela prokreację od aktu małżeńskiego i nie szanuje prawa do życia oraz integralności fizycznej każdej istoty ludzkiej od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Dlatego Kościół sprzeciwia się sztucznemu zapłodnieniu. Ponadto małżonkowie, którzy decydują się na sztuczne zapłodnienie, powinni zdawać sobie sprawę z narażenia własnego zdrowia, a w skrajnych przypadkach może dojść do śmierci. Alternatywą do in vitro jest NaProTechnologia, która jest nową dziedziną medycyny, rozwijającą się bardzo prężnie (o której obszerniej już pisałam).
Pani dr Wanda Półtawska, która większość swojego życia poświęciła problematyce ludzkiej płodności, powiedziała, że „ mówienie o tym, iż będziemy mieli dzieci albo nie będziemy ich mieć, jest tak naprawdę śmieszne, bo poczęcie dziecka jest zawsze CUDEM. To kwestia zaledwie kilku godzin w cyklu miesięcznym kobiety, kiedy w ogóle może dojść do zapłodnienia. Człowiek tak naprawdę nie ma nad tym procesem władzy’’.
I jeszcze następna ważna kwestia, z którą spotykają się bezdzietne małżeństwa. Małżonkowie ci muszą nie tylko zmierzyć się z bólem niepłodności. Tak naprawdę bolesne bywają nawet spotkania ze znajomymi, którzy już mają swoje pociechy. Jak sobie z tym radzić? Co jest powodem takiego lęku?
Powodem lęku niejednokrotnie jest brak delikatności ze strony otoczenia, które często zadaje pytania: „A wy co, wciąż bez dzieci?” lub „nie możecie mieć dzieci, to przynajmniej macie z głowy problem antykoncepcji” i jeszcze wiele innych. Takie słowa naprawdę ranią. Dlatego my wszyscy winniśmy traktować bezdzietnych małżonków z większą delikatnością.
Jeśli chodzi o samych małżonków, to chyba dobrze byłoby ten problem jakoś „odczarować”. Po prostu powiedzieć rodzinie, przyjaciołom, znajomym: „Chcemy mieć dzieci, ale na razie nam się nie udaje. Prosimy, nie pytajcie nas więcej o to”. To zdejmie pewien ciężar, uwolni od domysłów. Ustaną nagabywania, dwuznaczności, a zyskać można modlitwę i niejednokrotnie zrozumienie.

Grażyna Karaś

Odpowiedzialne rodzicielstwo – droga do realizacji w małżeństwie

„ Małżeństwo, sakramentalne małżeństwo, jest przymierzem osób w miłości. A miłość może być ugruntowana i chroniona tylko przez Miłość, tę Miłość, jaka rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”.
( List do Rodzin7)
Miłość małżeńska jest miłością szczególną, której nie można sprowadzić jedynie do przyjaźni. Człowiek może mieć kilku przyjaciół, lecz tylko jednego, naprawdę kochanego współmałżonka. Miłość, którą się realizuje w małżeństwie, jest miłością wyjątkową: łączy dwoje ludzi, z których każdy kocha drugiego jako jedynego i jak nikogo innego. Osoby tak kochające się dążą do całkowitego wzajemnego oddania się sobie na zawsze. Miłość małżeńska jest siłą dynamiczną, która bardziej „staje się” niż „jest”, która rośnie i dojrzewa, którą można i trzeba kierować, która jest wartością daną od Boga, ale i „zadaną”, której można i trzeba się uczyć – podkreśla E. Fromm w książce pt. „ O sztuce miłości”.
W budzeniu i rozwijaniu uczuć miłości małżeńskiej niemałą rolę odgrywają małe drobiazgi: dobre i ciepłe słowo uznania, pochwały i podziękowanie, współczucie, pocieszenie, życzliwy uśmiech, szczególnie zaś – podziw, zaufanie, przepraszanie, przebaczanie, wyręczanie w pracy, usłużność, pamięć o rocznicach, porządek w domu, strój – zwłaszcza kobiety i dobre poczucie humoru. To są drobne gałązki do wielkiego ogniska, jakim jest miłość małżeńska, która wciąż ożywiana przez małżonków nabiera siły i trwałości, staje się doniosła.
„Miłość bowiem jest dawaniem i przyjmowaniem daru. Nie można jej kupować ani sprzedawać. Można się nią tylko wzajemnie obdarowywać” (List do rodzin,11). Jan Paweł II przypomina małżonkom, że miłość nie jest „za coś” – nie można jej kupić. Nie za „coś” kochasz, ale kochasz dlatego, że ten drugi człowiek zawierzył ci siebie, że ci się oddał i choć jest to trudny dar, to przecież w nim zawarte jest ludzkie szczęście na ziemi. Człowiek, traktowany jak najcenniejszy skarb, odnajduje swój właściwy przez Boga zaplanowany wymiar Jego miłości, ale pod warunkiem bezinteresowności. Dar osoby jest darem trudnym i wymagającym, ale w tym kryje się troska o prawdziwe dobro drugiej osoby – kwintesencja całego altruizmu, a równocześnie rozszerzenie własnego „ja”, własnej egzystencji, o to „drugie –ja” i o tę drugą egzystencję, która jest mi tak bliska, jak moja własna.
W zdolność daru wpisany jest dynamizm, który z jednej strony otwiera mężczyznę i kobietę na coraz większą bezinteresowność względem siebie, a z drugiej zaś staje się źródłem siły rodzącej nowe życie. Dar życia rodzi się z daru oblubieńczego. On odnawia i umacnia.
Przyjmowanie i dawanie miłości domaga się wolności zarówno od tego, który ją daje, jak również od tego, który ją przyjmuje. Tylko życie dla drugiej osoby, obdarowanie współmałżonka miłością, sprawia, że człowiek w małżeństwie się realizuje, by osiągnąć swoją pełnię.
Sobór Watykański II w opublikowanych dokumentach stwierdza, że „miłość małżeńska z natury swej skierowana jest ku płodności i wychowaniu potomstwa” oraz że „dzieci są najcenniejszym darem małżeństwa” (KDK 50 i 48).
Papież Paweł VI również podejmuje swoje odniesienie do miłości, mówi, że miłość małżonków z natury swej jest płodna i „ nie wyczerpuje się we wspólnocie małżonków, lecz zmierza ku swemu przedłużeniu i wzbudzeniu nowego życia” Te dwie wartości: „miłość i płodność” (otwarta na zaistnienie nowego życia) są w akcie małżeńskim nierozerwalne, tzn., że nowe życie zawsze winno się poczynać wewnątrz miłości ( bo tego wymaga godność osoby ludzkiej – obrazu Boga).
Podwójne znaczenie aktu małżeńskiego: jednoczące i prokreacyjne znajduje swe potwierdzenie w Encyklice FC: „Miłość małżeńska bowiem, prowadząc małżonków do wzajemnego poznania, które czyni z nich jedno ciało, nie wyczerpuje się wśród nich dwojga, gdyż uzdalnia ich do największego oddania, dzięki któremu stają się współpracownikami Boga, udzielając daru życia nowej osobie ludzkiej”. Małżeńskie poznanie ze swej natury domaga się tego podwójnego aspektu: domaga się bowiem osobowej,( a nie tylko cielesnej) jedności oraz zrodzenia nowej osoby ludzkiej,( a nie tylko zapoczątkowania biologicznego procesu nowego życia).
„We współżyciu małżeńskim mężczyzny i kobiety dokonuje się więc spotkanie dwóch porządków: porządku natury zmierzającego ku rozrodczości oraz porządku osobowego, który wyraża się w miłości osób i dąży do jak najpełniejszej realizacji. Tych dwóch porządków niepodobna rozdzielić, jeden zależy od drugiego, w szczególnej mierze odniesienie do rozrodczości (procreatio) warunkuje realizację miłości”. Podwójne znaczenie aktu małżeńskiego tj. prokreacja i miłość realizują się na podstawie świadomego wyboru osób. Kiedy mężczyzna i kobieta w ramach małżeństwa wybierają świadome i dobrowolne współżycie płciowe, wówczas wybierają wraz z tym aktem możliwość prokreacji. Tylko świadome łączenie tych dwóch elementów stawia współżycie płciowe w ramach małżeństwa, na płaszczyźnie osobowej.
I tu wchodzimy na płaszczyznę rodzicielstwa. Człowiek jest osobą i dlatego fakt stawania się ojcem czy matką posiada głębokie znaczenie – gruntowne odzwierciedlenie we „wnętrzu” osoby. To odzwierciedlenie to pojęcie „rodzicielstwa”, któremu towarzyszy proces świadomości i wyboru woli, związany z małżeństwem, a w szczególności z małżeńskim współżyciem. Małżonkowie podczas aktu małżeńskiego nie pozostają wyłącznie we wzajemnej relacji do siebie, ale siłą faktu pozostają też w nowej relacji do nowej osoby, która dzięki ich zjednoczeniu może być poczęta.
Duże znaczenie ma słowo „może”, gdyż akt małżeński dwojga osób: mężczyzny i kobiety „może” dać życie nowej osobie. Zatem, kiedy małżonkowie jednoczą się z sobą we wzajemnym pożyciu i zdolni są do zrodzenia potomstwa, to temu zjednoczeniu musi towarzyszyć stan świadomości i woli: „mogę być ojcem”, „mogę być matką”. Bez tej świadomości ich wzajemne pożycie nie jest wewnętrznie usprawiedliwione.
„Wzajemna miłość oblubieńcza domaga się zjednoczenia osób. Czym innym jest samo zjednoczenie osób, a czym innym ich zjednoczenie we współżyciu płciowym. To drugie staje na poziomie osobowym tylko wówczas, kiedy towarzyszy mu w świadomości i woli owo „mogę być ojcem”, „mogę być matką”. Jest to moment tak ważny, tak decydujący, że bez niego nie można mówić o realizacji porządku osobowego we współżyciu małżeńskim mężczyzny i kobiety. Akty małżeńskie powinny wypływać z wzajemnej miłości oblubieńczej. Są one potrzebne miłości, a nie tylko prokreacji. Dlatego nastawienie takie, że „spełniamy ten akt wyłącznie, by być rodzicami”, nie jest właściwe. Wystarczy nastawienie: „Spełniając ten akt w miłości – wiemy, że możemy stać się ojcem i matką i jesteśmy na to gotowi”. Jeżeli małżonkowie wykluczają ze stosunku płciowego moment rodzicielstwa, to zmiana ta idzie od zjednoczenia do wzajemnego „używania”, gdyż w takim akcie nie pozostaje nic innego oprócz używania, którego przedmiotem jest osoba, oczywiście dla drugiej osoby. Tak więc właściwe podejście przez małżonków do popędu seksualnego powinno prowadzić do wykorzystywania go w kierunku naturalnej jego celowości i opierać mu się, jeżeli wynikiem pożycia małżeńskiego miałoby być postawienie małżonków poniżej poziomu miłości – brak zjednoczenia osobowego i wykluczona pewna gotowość rodzicielska.
„Tu może się zrodzić myśl, iż takie stanowisko poddaje człowieka – osobę „naturze”, gdy przecież na tylu polach człowiek odnosi zwycięstwo nad naturą i opanowuje ją, [….] Nie ma zwycięstwa nad naturą w sensie jej gwałcenia. Opanowanie natury może wynikać tylko z gruntownego poznania jej celowości oraz prawidłowości, jaka w niej panuje. [….] Na odcinku popędu seksualnego człowiek również nie może odnieść zwycięstwa nad naturą przez jej gwałcenie, ale tylko przez dostosowanie się do jej celowości dzięki zrozumieniu praw, które rządzą tym popędem oraz wykorzystanie ukrytych w nim możliwości. Stąd przebiega transmisja do miłości”. Osoba, która gwałci naturę, „gwałci” również osobę, czyniąc ją przedmiotem użycia, zamiast podmiotem miłości.
Zatem brak gotowości „bycia ojcem”, „bycia matką” służy do wzajemnego (lub jednostronnego – za przyzwoleniem drugiej strony) egoizmu, który zawsze za sobą pociąga używanie osoby. A zatem nie wszystkie doznania miłosne służą naprawdę zjednoczeniu osób w miłości. Otóż, te przeżycia miłosne związane ze współżyciem małżeńskim, a wykluczające możliwość bycia rodzicami, przekreślają wartość osoby.
We współżyciu małżeńskim pojawia się problem wstydu, który stanowi fundament czystości małżeńskiej, który w świadomości małżonków natrafia na nowy opór. Opór ten wypływa z lęku przed rodzicielstwem. Małżonkowie „boją się dziecka’, które mogłoby się począć, a nadmierny lęk przed dzieckiem paraliżuje miłość i bezpośrednio przyczynia się do stłumienia wstydu.
Współżycie płciowe mężczyzny i kobiety pociąga za sobą możliwość zrodzenia potomstwa – które nie zawsze musi nastąpić. Zależy ono od wielu czynników, które małżonkowie powinni rozpoznać i dostosować do nich swoje postępowanie. Dobrą i konieczną sprawą jest, by małżonkowie umieli uchwycić z możliwie największą pewnością i dokładnością związek pomiędzy określonym stosunkiem małżeńskim, a możliwością poczęcia – to dążenie to rdzeń właściwie pojętego „świadomego macierzyństwa”. Człowiek jako istota rozumna może tak podejmować współżycie małżeńskie, aby nie doszło do poczęcia, dostosowując się do okresów płodności i bezpłodności kobiety, tzn. podejmować współżycie w okresach bezpłodności, a zaprzestać w okresach płodnych. Wówczas rodzicielstwo jest wykluczone na drodze naturalnej. Małżonkowie nie stosują żadnych środków „sztucznych”, ani żadnego zabiegu, by nie doprowadzić do poczęcia. Tak więc, jeśli małżonkowie pragną dziecka, korzystają z okresu płodnego kobiety, natomiast jeśli nie planują poczęcia, korzystają z okresu niepłodności. Małżonkowie dostosowują się do natury, do panującego w niej porządku.
Czymś innym jednak jest wykluczenie prokreacji przez człowieka, który działa wbrew porządkowi i prawidłowościom natury. Jest to droga antykoncepcji. Już samo słowo, jego nazwa (anti – przeciw, conceptio – poczęcie) określa działania zmierzające przeciwko poczęciu dziecka, które naruszają naturalny, zdrowy przebieg cyklu miesiączkowego kobiety lub sam przebieg aktu zbliżenia seksualnego małżonków w celu obezpładniającym. Antykoncepcja stanowi sprowadzenie aktu małżeńskiego do poziomu przyjemności fizjologicznej. Liczy się tylko satysfakcja cielesna, zaś drugi człowiek ( określany jako partner), ma posłużyć jako narzędzie do osiągnięcia tej przyjemności. Człowiek jako istota rozumna i wolna jest w stanie kontrolować swoje instynkty. To instynkty powinny zostać poddane władzy rozumu i wolnej woli, a nie odwrotnie. Uciekanie się do środków antykoncepcyjnych po to, aby „przeżyć seks bez stresu”, oznacza dominację instynktu nad „rozumną naturą osoby ludzkiej”; w takiej sytuacji ciężko mówić o wolności osobowej. Antykoncepcja cały wymiar miłości, wymiar osobowy aktu małżeńskiego, sprowadza do poziomu czystego biologizmu.
Należy wspomnieć, że niektóre środki antykoncepcyjne mają działanie teratogenne i wczesnoporonne. „Ponieważ owe środki są sztuczne, przeto ta droga do wykluczenia prokreacji sprzeciwia się „naturalności” współżycia małżeńskiego, czego nie można twierdzić o wykluczeniu prokreacji wówczas, gdy stanowi ono konsekwencję dostosowania się do okresów płodności i bezpłodności. Jest to zasadniczo zgodne z naturą”.
Jak długo małżonkowie, współżyjąc z sobą, nie stosują żadnych środków sztucznych i zabiegów, które mają za cel wykluczenie zrodzenia potomstwa, tak długo w ich świadomości jest gotowość podjęcia się rodzicielstwa. Wystarczy tylko ta gotowość, choćby w danej chwili nie planowali i nie oczekiwali dziecka.
Małżonkowie mogą też podejmować współżycie, pomimo stałej czy okresowej niepłodności, gdyż sama niepłodność nie wyklucza tej wewnętrznej postawy „mogę”, tzn. „jestem gotów”, „jestem gotowa” przyjąć dziecko, które może się począć. Człowiek musi pogodzić się ze swą naturalną wielkością, a ta wiąże się z drogą wstrzemięźliwości, która wymaga opanowania i gruntownej kultury osoby. Dlatego czasowa rezygnacja może napotykać na pewne trudności i opory. Z drugiej zaś strony, nie rezygnując ze współżycia małżeńskiego, małżonkowie mogą doprowadzić do dużej liczby dzieci.
Zasada wstrzemięźliwości małżeńskiej pod względem etycznym jest przejrzysta:
(wchodzi tu tzw. wstrzemięźliwość okresowa). Małżonkowie powinni być świadomi swojej płodności i wiedzieć, że kobiety są okresowo płodne i tę płodność można wyznaczyć, stosując samoobserwację i Naturalne Metody Rozpoznawania Płodności. Metod jest kilka, są dokładnie opracowane i skuteczne – wszystko zależy od chęci stosowania tych metod przez małżonków. Prof. Wanda Półtawska pisze, że: „metody naturalne z punktu widzenia etycznego są neutralne, ani dobre ani złe, a nabierają znaczenia przez intencję działania i skutek”.
Istotą metody naturalnej jest to, że opiera się ona na wstrzemięźliwości okresowej jako na cnocie, która bardzo ściśle związana jest z miłością osoby. „Z istotą wstrzemięźliwości jako cnoty łączy się to przeświadczenie, że miłość mężczyzny i kobiety niczego nie traci na doraźnej rezygnacji z przeżyć miłosnych, wręcz przeciwnie – zyskuje: zjednoczenie osób staje się głębsze, ugruntowane w zasadniczej mierze na afirmacji wartości osoby, a nie tylko na samym przywiązaniu seksualnym. Wstrzemięźliwość jako cnota nie może być pojmowana jako „środek antykoncepcyjny”. Praktykujący małżonkowie gotowi są rezygnować ze współżycia seksualnego również z innych motywów (np. religijnych), nie tylko w tym celu, aby unikać potomstwa. Metoda naturalna jest etyczna, jeśli małżonkowie mają właściwe nastawienie do rodzicielstwa, Chodzi tu o to, aby wstrzemięźliwość była cnotą, a nie tylko „metodą” w znaczeniu utylitarystycznym, gdyż wtedy nie może ona przyczynić się do zniszczenia gotowości podjęcia się przez małżonków rodzicielstwa.
„Dlatego też o ile można wstrzemięźliwość okresową traktować jako „metodę” w tej dziedzinie, to tylko i wyłącznie jako metodę regulacji poczęć, a nie jako metodę unikania rodziny. Bez zrozumienia istoty rodziny nie sposób pojąć etycznej prawidłowości tego zagadnienia.
Ograniczenie poczęć w małżeństwie nie może być równoznaczne z przekreśleniem gotowości postawy rodzicielskiej małżonków. Jest wiele okoliczności, w których małżonkowie winni zająć postawę rezygnacji z rodzicielstwa, a dalsze powiększanie rodziny byłoby z wielu względów niewskazane.
Tak więc dopasowanie aktów małżeńskich do biologicznego rytmu kobiety daje małżonkom poczucie bezpieczeństwa, możliwość planowania poczęć, jest zgodne z naturą, jest zdrowe, wolne od stresów i nerwic, jest higieniczne. Małżonkowie, stosując metody naturalne, panują nad sobą, uczą się własnych ciał i właściwej godności względem siebie. Bez tych cech trudno myśleć o naturalnym planowaniu poczęć, o macierzyństwie,
o świadomym ojcostwie i prawdziwej miłości małżeńskiej.

Grażyna Karaś

Bibliografia
PAWEŁ VI, Encyklika „Humanum vitae”, Szczecin 1991
JAN PAWEŁ II, Adhortacja apostolska „Familiaris consortio”, Watykan1982
JAN PAWEŁ II “Gratissimam sanae”. List do rodzin, Watykan 1994
K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność, Lublin 2001
E. Fromm, O sztuce miłości, Warszawa 1962

MAŁŻEŃSTWO TO POWOŁANIE I ZADANIE – A MOŻE SPOSÓB NA URZĄDZENIE SOBIE ŻYCIA?

Życie małżeńskie nie jest skradzioną, wyizolowaną częścią życia;
jest zintegrowane z wszystkimi życiowymi potrzebami;
rozjaśnia nie tylko fragment życia,
lecz życie samo w sobie.

(Dwight Hervey Small)

Dlaczego w dzisiejszym zlaicyzowanym świecie tak trudno jest wytrwać w małżeństwie? Dlaczego ludzie coraz dłużej zwlekają ze ślubem lub go odkładają, a niejednokrotnie z niego rezygnują? Dlaczego coraz częściej decydują się na wspólne zamieszkanie przed ślubem, wysuwając różnego rodzaju argumenty za, pomimo wyższego współczynnika rozwodów wśród par, które mieszkają „na próbę” – jak to niektórzy nazywają.
Nasuwają się tu zasadnicze pytania: „Czym jest małżeństwo? Jak sami małżonkowie traktują małżeństwo? Z jakim nastawieniem w małżeństwo wchodzą młodzi ludzie?’’
I trzeba by było sobie powiedzieć, że do małżeństwa cywilnego przychodzi sama kobieta i sam mężczyzna i po „kontrakcie” idą razem we dwoje w dalsze życie. Natomiast do sakramentu małżeństwa mężczyznę i kobietę przyprowadza Chrystus. On jest z nimi, kiedy ślubują sobie miłość i wierność do końca. On pozostaje z nimi na zawsze. Małżonkowie zaś zaprosiwszy Chrystusa do swojego małżeństwa, wyrażają pragnienie, aby On pozostał z nimi i był trwałym fundamentem, na którym będą budować swój związek i rodzinę.

Zdarza się, że młoda para, wchodząc w związek małżeński, myśli, że najważniejsza jest ceremonia małżeństwa i sam ślub wystarczy, że jeśli będą małżeństwem, to wszystko się jakoś ułoży. Nic bardziej zwodnego, nic bardziej błędnego. Jeżeli narzeczeni wchodzą z takim nastawieniem w małżeństwo, to w niedługim czasie spotka ich spore rozczarowanie i przyjdzie im połknąć gorzką pigułkę z nieprawidłowego nastawienia do małżeństwa i nieprawidłowego podejścia. „Jakoś tam” to znaczy nijak. Wchodząc w małżeństwo, należy sobie wiele spraw wyjaśnić, omówić i wziąć odpowiedzialność za drugą osobę. Ślub to przyrzeczenie, początek, a nie całe małżeństwo. Małżonkowie ślubują sobie wobec Boga i świadków, a małżeństwo to związek, nad którym musimy pracować każdego dnia do końca życia. Będzie to poświęcenie i oddanie na rzecz szczęścia swojego współmałżonka, będą to małe drobiazgi darowane drugiej stronie: ciepłe słowo, pochwały, uznania, podziękowania, pocieszenia, życzliwy uśmiech, podziw, zaufanie, przeproszenie, przebaczenie, pamięć o rocznicach, poczucie humoru i wiele by tu można wymieniać. To są drobne gałązki do wielkiego ogniska, jakim jest miłość małżeńska, która wciąż ożywiana przez małżonków nabiera siły i trwałości i staje się doniosła. Małżeństwo jest rzeczywistością bardzo dynamiczną i przez cały czas jego trwania winno się rozwijać.

Miłość nie szuka swego – mówi św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian. Miłość pomaga drugiemu być lepszym człowiekiem. Naprawdę kocha ten, kto bierze na swoją odpowiedzialność dobro współmałżonka. Niestety wiele osób uważa, że małżeństwo to miejsce czerpania profitów, a nie praca nad sobą i szukanie kompromisów. Bardzo ważne jest nastawienie osób zawierających małżeństwo i oczekiwania wobec współmałżonka.

Zwykle po okresie zakochania, kiedy spadają emocje tworzące namiętność, kiedy małżonków zaczyna męczyć codzienność, kiedy odkrywają niezgodność charakterów i pojawiają się pierwsze konflikty, gdy widzą trud wychowania dzieci, wtedy dostrzegają, że małżeństwo to zadanie, wezwanie, które należy realizować. I kiedy w małżeństwie pojawiają się krótsze lub dłuższe chwile, że satysfakcja i radość czerpania z bycia razem są mniejsze niż trud, jaki trzeba włożyć w budowanie relacji, to dla osób, które zawarły związek małżeński, by zaspokoić własne potrzeby, takie momenty stają się nie do przejścia. Zależy to w dużej mierze od nastawienia danej osoby, kiedy wchodziła w związek małżeński. Nagle ta osoba jest rozczarowana, że zamiast spodziewanego szczęścia pojawia się trud i niezgodność charakterów.

Takie negatywne sytuacje, emocje, które pojawiają się coraz częściej po kłótniach, czy po „cichych dniach”, są w stanie zmącić to szczęście. I czasami jest to początek kryzysu. Z jednej strony nadmierne oczekiwania od współmałżonka i wydumana wizja wysprzątanego domu, smacznego obiadu, wyprasowanej koszuli, zadbanych dzieci, a z drugiej brak poczucia wsparcia, bezpieczeństwa, zaufania. Czar pryska, współmałżonek okazuje się tym, który bardziej potrzebuje, niż daje. Taka osoba stawia sobie pytanie: co mi się opłaca? I często najlepszym rozwiązaniem dla niej wydaje się ucieczka, która poprzedzona jest izolacją, często zdradą, by w końcu doprowadzić do rozwodu.
Zastanówmy się, co kieruje ludźmi, że przyjmują postawę, która nastawiona jest przede wszystkim na zaspokojenie własnych potrzeb życiowych.

Trudno jest tu podjąć próbę znalezienia wszystkich odpowiedzi, ale można pokusić się na wysunięcie dwóch podstawowych koncepcji. Pierwsza z nich to postawa skrajnie indywidualistyczna polegająca na zapatrzeniu w siebie i szukaniu swego osobistego szczęścia. Obok niej jest druga postawa, która jest otwarta na dobro drugiej osoby, co oznacza tworzenie szczęścia małżeńskiego i budowanie miłości małżeńskiej.
Czynnikiem, który może wpływać na postawę osoby szukającej indywidualnego szczęścia mogą być trendy kulturowe. Dziś w naszej rzeczywistości ponowoczesnego świata obok nas mamy małżeństwa, które żyją zgodnie przez kilkadziesiąt lat i razem się zestarzeją. Jednak wmawia się nam, że to rzadkość, a niektórzy patrzą na te małżeństwa z niedowierzaniem. Pokazuje się natomiast związki partnerskie, opisuje w magazynach kolorowych życie gwiazd (celebrytów) i wskazuje ludziom młodym, że tylko ty się liczysz, że ty jesteś najważniejszy, a jeśli ci coś nie wychodzi – to nie rozpaczaj – bierz od życia wszystko, proponując hedonizm.

Życie w świecie rzeczy krótkotrwałych, wzorce wyniesione z życia rodzinnego, szukanie bogatego kandydata na małżonka to niektóre czynniki postaw skrajnie indywidualistycznych. Jeżeli ktoś wchodzi z takim nastawieniem w małżeństwo, to nie może oczekiwać, że będzie szczęśliwy w nim. Przy indywidualistycznej koncepcji do miłości należy jeszcze zwrócić uwagę na jeden aspekt życia małżeńskiego. Osoba, która w małżeństwie widzi tylko własne potrzeby, bardzo rzadko, a może w ogóle nie będzie wypowiadać wobec współmałżonka wyrazów uznania, pochwał, dumy, zachwytu. Natomiast sama bardzo tego potrzebuje.

Niebezpieczeństwem dla małżeństw jest brak wyrazów uznania, a nadmiar wyrazów krytyki i niezadowolenia może prowadzić do zaniku poczucia wartości i budowania miłości. Narasta przygnębienie, gniew, lęk, niepokój i nienawiść. Kiedy ludzie żyją w nieszczęśliwym małżeństwie, przestają się rozwijać, a swoją energię kierują na gorzkie oskarżenia, co powoduje trudności w codziennych wyborach, jakie niesie życie. Zamiast małżeństwa, które czyniłoby życie łatwiejszym i bardziej wartościowym, istnieje destruktywny związek, sprawiający, że życie jest trudniejsze, czasami nie do ogarnięcia.
Szczęśliwe małżeństwo jest możliwe tylko wtedy, kiedy jeden i drugi małżonek rezygnuje ze swojego kroku i stworzą nowy krok. Ten nowy krok w duchu miłości, w oparciu o Miłość, o największe przykazanie, gwarantuje szczęście małżeńskie. Ślub, wytrwanie w małżeństwie i stawanie się szczęśliwą parą to podróż, podczas której nie brakuje objazdów, zapór i awarii oraz ostrych zakrętów. Jednak mając świadomość, że zakładam rodzinę, by mój współmałżonek był szczęśliwy, a ja razem z nim, stawiam dobro drugiej osoby na plan pierwszy. Tylko życie dla drugiej osoby, obdarzanie współmałżonka miłością sprawia, że człowiek rozwija się, realizuje się, by osiągnąć swoją pełnię. Tak postępuje osoba, która wybiera koncepcję miłości w małżeństwie. W takim podejściu od samego początku jest wybór na rezygnację z części własnego szczęścia, na poświęcenie, wkładanie wysiłku w budowanie związku, miłości i więzi. Chodzi tu o współtworzenie szczęścia kogoś innego, a nie o jakieś cierpiętnictwo, w którym jedna ze stron czułaby się nieszczęśliwa. Taka osoba cieszy się i przeżywa radość z osiągniętego kompromisu nawet wtedy, gdy wiąże się to z rezygnacją swoich ambicji czy planów.

Św. Paweł pisze: „Więcej radości jest w dawaniu niż braniu” (Dz 20, 35). Mowa tu jest o systemie wartości, w którym miłość rozumiana jest jako możliwość służenia drugiej osobie, pomagania w jej rozwoju, bycia darem. Mądre wychowanie to uczenie zdolności do ponoszenia ofiary dla dobra drugiej osoby i do rezygnacji z siebie.
Miłość w tym wydaniu to gotowość do poświęcenia, ale i gotowość do czerpania satysfakcji, radości z tego poświęcenia. Życie małżeńskie pokazuje w codzienności, że wartości, które pokazuje nam Ewangelia i Chrystus, stają się fundamentem i odpowiedzią na wiele praktycznych pytań wspólnego życia. W oparciu o taki system wartości podejmujemy nasze decyzje dotyczące sprawy czystości życia małżeńskiego, liczby dzieci, zasad ich wychowania, dobierania znajomych, poświęcania czasu dla współmałżonka, wspólnego świętowania i wielu innych decyzji.

Nie ma trudności, której miłość by nie pokonała;
nie ma choroby, której miłość by nie uleczyła;
nie ma drzwi, których miłość by nie otworzyła;
nie ma brzegów, których by miłość nie połączyła;
nie ma murów, których by miłość nie mogła zburzyć;
ani grzechu, którego miłość nie mogłaby odkupić.
Emmet Fox

„Miłość bowiem jest dawaniem i przyjmowaniem daru. Nie można jej kupować ani sprzedawać. Można się nią wzajemnie obdarowywać” (List do Rodzin, 11 J.P.II). Przyjmowanie i dawanie miłości domaga się wolności, zarówno od tego, który daje i który ją przyjmuje. Tylko życie dla drugiej osoby, obdarzanie współmałżonka miłością sprawia, że człowiek rozwija się, realizuje się, ubogacając sobą najbliższą osobę. Tak postępuje osoba, która wybiera koncepcję miłości w małżeństwie.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Tertulian tak pisze: „Kto będzie w stanie opisać szczęście małżeństwa przez Kościół pobłogosławionego, przez Eucharystię umocnionego, które błogosławieństwo przypieczętowują, aniołowie obwieszczają, Ojciec zaś zatwierdza. Jakże piękne jest jarzmo łączące dwoje wierzących, których jednoczy wspólna nadzieja, to samo pragnienie, ten sam sposób życia, ta sama chęć służenia. Oboje są sobie braćmi, oboje są współsługami, nie ma między nimi żadnych podziałów, ani co do ciała, ani co do ducha. Są rzeczywiście jednym ciałem, ale tam, gdzie jest jedno ciało, tam też jest jeden duch. Wspólnie bowiem modlą się i razem umartwiają, wespół poszczą, nawzajem się pouczają, napominają i wspomagają…, razem w trudnościach i w prześladowaniach, i razem także w pocieszeniu. Jedno nie ukrywa się przed drugim, jedno nie unika drugiego, nie są dla siebie ciężarem. Jeżeli trzeba odwiedzić chorego, wspomóc potrzebującego – czynią to chętnie. Jałmużna nie jest im ciężka, bez wahania są gotowi do ofiary, bez wykrętów wypełniają codzienne zadania. Nie muszą ukradkiem uczynić znaku krzyża, chwalić Boga z lękiem lub po cichu wypowiadać błogosławieństw. Rozbrzmiewają między nimi psalmy, hymny i wręcz prześcigają się, kto lepiej potrafi śpiewać dla Pana”.

Życie w zdrowym związku małżeńskim, gdzie: „Więcej radości jest w dawaniu niż braniu” (Dz 20, 35), jest jednym z największych dobrodziejstw. Związek, który nie przestał się rozwijać, jest oparciem dla małżonków, dzięki niemu potrafią oni przetrwać niemal wszystkie napotkane przeciwności. Wędrując przez życie, każde z nich obdarzone zostało nadzwyczajnym towarzyszem, najlepszym przyjacielem, powiernikiem – kimś, kto pozwala wydobyć z siebie wszystko, co najlepsze. W małżeństwie ludzie żyją dłużej od osób samotnych, są zdrowsi, lepiej zarabiają, są szczęśliwsi, mają więcej satysfakcji z życia. Małżeństwo wlewa w nas, małżonków, życie, wzbogaca je i jeśli dobrze je poprowadzimy, to będzie najcudowniejszą sprawą na ziemi. Wszystko, co składa się na życie małżeńskie, na życie rodzinne, może być przeżyte lepiej, może być przeżyte gorzej – zależy to od NAS, co z tym zrobimy.

Wstępowałem w związek małżeński, spodziewając się
gotowego domu. Zamiast tego okazało się, że wiele
jeszcze trzeba wybudować; otrzymaliśmy tylko gołe
ściany.
Philip Yancey